13:29

DoczeKAWszy się

To nie jest tak, że mi się nie chciało…

Bo naprawdę chciałem, ale zwyczajnie nie miałem do tego głowy. I czasu, tak na dokładkę! To nie jest tak, że nic nie robiłem, bo - między innymi - kończyłem studia i PRÓBOWAŁEM napisać magisterkę, ale, jak to mawiał Kapitan Bomba, „biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę”, zatem nie wszystko poszło zgodnie z planem. Niemniej jednak pewne obowiązki odeszły, pewne ciężary z głowy również, więc jest lepiej niż gorzej.

Ale co wydarzyło się w tak zwanym międzyczasie?

MAJ

Po kolei! W maju ruszyła Pro-infuzja - taka nasza liga baristów. Byłem więc w Łodzi na inauguracji i posłuchałem o tym jak według najnowszych wytycznych parzyć V60 tak, by wszystko było cacy (kontrowersyjnie).

Paweł Murawski opowiada o V60
Dziewczyny z Owoców i Warzyw parzą kawki
na Pro-Infuzji
Po warsztatach przyglądałem się trochę innym w akcji, tym razem sam nie startowałem, bo pochłonięty magisterką przegapiłem rejestrację (typowy koza). 

Kilka dni później w Kato gościli Natalia Piotrowska - Mistrzyni Polski Barista oraz Konrad Kwiatkowski - cichy wspólnik jej sukcesów ;) Oboje pełni pozytywnej energii i doświadczenia. Natalia poprowadziła warsztaty, których tematem był młynek - to jak się z nim obchodzić, by oszczędzać czas i pieniądze (świetne lokowanie produktu!).


Warsztaty z Natalią

(Jakiś czas później dzięki Sandi zrobiłem fajną fotkę na insta i zdobyłem dużo lajków. Bo przecież to lajki są obecnie najważniejsze!)

Zdjęcie na dużo lajków!


W Krakowie odwiedziłem natomiast nową kawiarnię – I love coffee. Kawa nie zachwyciła, ale to był ich debiut, więc myślę, że trzeba będzie ich jeszcze sprawdzić, nim wyda się ostateczną opinię!



CZERWIEC

Czerwiec mijał szybko i przyszedł czas na kolejną edycję Pro-infuzji. Tym razem Kamyk i 10 rocznica palarni w Consonni. Tym razem zapisałem się na zawody, ale z opóźnieniem (typowy koza). Tak się jednak złożyło, że udało się wystartować z listy rezerwowej. Latte art w moim wykonaniu okazał się totalną katastrofą, a w dodatku zhańbiłem dzbanki mistrza (wybacz, Leszku). W cup tastingu poszło nieco lepiej. Z 6 kaw trafiłem 3 i może gdybym się tak nie spinał o czas, to wynik byłby lepszy jeszcze lepszy (tak sobie gdybam…). Niemniej jednak, było to kolejne cenne doświadczenie, a do tego spotkałem masę prawilnych kawowych mordek, co bardzo mnie ucieszyło i dało energię do dalszej pracy. 



LIPIEC

Nie ma jak w domu!
Lipiec stał pod znakiem podróży. Dwa razy w krótkim  czasie odwiedzałem rodzinne strony (takie tam sprawy papierkowe). Poza pysznym jedzeniem od matuli (kuchnia mamy zawsze najlepsza!!!) odwiedziłem MIEJSCE. Jak będziecie w Przemyślu to nie można przejść obok nich obojętnie. Wspaniali ludzie, pyszna kawa!

Kiedy uporałem się z papierkami, to już trzeba było jechać do Warszawy na Aeropressy! Impreza typu piknik, jeszcze więcej prawilnych kawowych mordek, jeszcze więcej śmiechu i szybki start. Sukcesu nie było ale sama kawa wyszła naprawdę pyszna i wstydu nie było! Można było ze spokojem udać się do cukierni Sweetness (Kasiu, Jurku - wspaniałe miejsce!) i nabawić się hiperglikemii (patrzcie foto na końcu!). Szybki powrót do rzeczywistości.




Śląskie targi nocne. Kolejne dwa weekendy śląskich targów nocnych. Kolejne ciekawe doświadczenie, dużo rozmów, dużo dziwnej muzyki, dużo dziwnych ludzi i dobra szama. Kolejne doświadczenie odnośnie przygotowywania się do imprez wyjazdowych oraz szybkiej ewakuacji – ostatniego dnia imprezy miała miejsce zawierucha, połamane namioty, potłuczone naczynia i dwóch kolesi pakujących wszystko do małej (acz pojemnej!) Pandy.


SIERPIEŃ

Lipiec się skończył, ja się przeprowadziłem i w przypływie nowej, dobrej energii poczułem moc do działania. Leci sierpień, a ja czuję, że będzie się działo dużo dobrego. Mam chęć by pisać, mam chęć by tworzyć, by parzyć, robić testy i eksperymenty. Szykujcie się zatem na fajne rzeczy!

Nowy coffeplace nowe możliwości
Witryna Sweetness pełna smakołyków




















Ps.1. Byłem też przecież w Kołobrzegu! Był Festiwal Kawy i byłem u Kofidesków! Są super!
Ps.2. Pojechałem na wakacje. Wystąpiłem w zawodach z okazji urodzin kawiarni Black&White Coffee. Zaliczyłem też gościnny występ za barem B&W pod czujnym okiem Leszka. Niesamowite doświadczenie i niesamowita frajda dla mnie! Kończąc ten tekst jestem akurat w Poznaniu, skąd zaraz przenoszę się do Wrocławia gdzie odbędzie się kolejna edycja Pro-Infuzji! Heja!

3 komentarze:

  1. Nawet nie u przyjaciół w Poznaniu. Ranisz serduszko każdego dnia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję moc i energię- fantastyczny text!
    Gratuluję pasji do kawy i do działania :)

    Ps. Niech żyje cukier :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję moc i energię- fantastyczny text!
    Gratuluję pasji do kawy i do działania :)

    Ps. Niech żyje cukier :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Wróżenie z fusów , Blogger