14:04

Kilka słów wstępu

           
Kiedyś, jeżeli będę miał dzieci, gdzieś w internecie na forum (czy co tam wtedy będzie działać) pojawi się tekst w stylu „mój stary to fanatyk kawy, pół mieszkania zajebane gadżetami do parzenia…”.                                    
Tak. Jestem kawowym fanatykiem. Wszystko zaczęło się jeszcze w liceum kiedy podpijałem mamie czasem „rozpuszczalną”, nawet w wersji bez mleka, jak to robił mój tato. Na początku studiów nadal pijałem rozpuszczalną, ale z ciężkim oddechem oglądałem na wystawach sklepowych małe, kompaktowe ekspresy ciśnieniowe. "Italian style" to było to czego chciałem. Jeszcze tuż przed końcem roku, tuż przed sylwestrem dostałem swoje pierwsze w życiu stypendium. Fajna kasa wpadła na konto. Od razu pobiegłem do pobliskiego marketu i zakupiłem wersję budżetową maszyny i paczkę zmielonej kawy, tej z niższej półki rzecz jasna, co by mi sodówa do głowy nie uderzyła od razu.

     Trochę to trwało, ta moja przygoda z tym małym ekspresikiem. Piłem kawę z mlekiem oczywiście, pięknie się spieniało! (tak wtedy myślałem). Sięgałem po różne kawy, później trochę bawiłem się kawiarką, parząc w niej kawę przez ponad dwa lata, jak się później okazało w nieprawidłowy sposób. Wszystko zmieniło się w wakacje, tuż po tym jak obroniłem pracę licencjacką.

       W wakacje pracowałem trochę w cukierni siostry.  Wspominałem jej, że po powrocie do Katowic chciałbym się rozwijać w kierunku kawy, może zatrudnić w kawiarni bo to jest chyba to co chciałbym robić (i miałem rację). Zaproponowała więc, żebym pogadał z jednym gościem z kawiarni (o nim będzie jeszcze mowa), do której dostarczają ciasta. Pogadałem, umówiliśmy się na szkolenie i wtedy się zaczęło.
 
     Świat stanął na głowie. Mózg rozjebany. 5 czy 6 godzin siedzenia przy kawie, opowiadanie, parzenie, próbowanie, siorbanie. Do tej pory zachwycałem się smakiem włoskiej Lawatcy i innych takich, a tu nagle się okazało, że to są kiepskie kawy! Potrzebowałem czasu, żeby sobie to w głowie poukładać. Umówiłem się z siostrą, że zamiast ekspresu chcę zestaw małego baristy hipstera. Tak też się stało. Historia mogłaby się skończyć tutaj krótkim zakończeniem w stylu „dziś mam dużo gadżetów i pracuję w kawiarni, jest super, obczajcie mojego insta, link na dole”. Ale, ale...

      Moje początki jako świadomego kawosza były ciężkie, w jednej kawiarni nie wyszło, mój plan życiowy w międzyczasie się posypał, ale jak się później okazało, nie ma tego złego. Znalazłem inną pracę, w kawiarni oczywiście, pozbierałem się, zrobiłem duży progres. Powiem z dumą, że odmieniłem kawowe oblicze tamtego miejsca. Teraz pracuje już gdzie indziej i jestem szczęśliwy. Wciąż się rozwijam, wciąż czerpię z tego wielką radość i dzielę się tym z innymi.

      Moi przyjaciele twierdzą, że właśnie o tym powinienem pisać. No, to siedzę, słucham muzyki i piszę. Cześć, jestem Janusz i lubię kawę. I dziwne przemyślenia. Witajcie w moim świecie.

4 komentarze:

  1. Jaram się jak helikopter w ogniu! :D czekam na dalsze części sagi o dzielnym Januszu! GUTT DŻOB!

    OdpowiedzUsuń
  2. Propsy Janusz! Świetna historia, czekam na kolejne opowieści co tam w Twoim kawowym życiu!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Wróżenie z fusów , Blogger