18:04

Byłem na mistrzostwach!

Mistrzostwa Polski Barista 2017 mam już za sobą! Jeśli chodzi o oficjalne wyniki to szału nie było – 8 miejsce i brak finału. Jeśli chodzi o mnie samego, to wiem, że odniosłem duży sukces. Zaczynając od tego, że zebrałem się na odwagę, poprzez samo wystąpienie przed ludźmi i ekspertami (bo eksperci to nie ludzie, wiadomo!) i pokonanie swojego strachu, aż po pomyślną prezentację i brak większych wpadek. Owszem, kilka rzeczy zjebałem. Kawa z mlekiem, która była wizualnie dyskusyjna, drink, który wyszedł zupełnie nie tak jak powinien (musiałem udawać przed sędziami, że jest turbo super, więc podałem, wypili, żyją dalej)... Stres zrobił swoje i wyszło jak wyszło, ale mam motywację do pracy nad techniką i wszystkim innym, wiem co mam poprawić i działam, bo wiem już, że chcę wystąpić za rok!
Ciężkie treningi z Kubą i Michałem
z Barista On Time

Ostatni miesiąc miałem wyjęty z życia. Zaniedbałem kilka spraw, zaniedbałem siebie, bliskich, wypiłem ilości kawy, które przeciętnemu Polakowi wystarczyłyby pewnie na rok albo i dłużej. Miałem zawroty głowy, nudności i bóle brzucha przez horrendalne ilości espresso wypite w krótkim czasie. Ale było warto. Było warto, bo nawiązałem nowe znajomości. Było warto, bo zdobyłem duże doświadczenie. Było warto, bo zrozumiałem, że naprawdę kocham to co robię. Wreszcie było warto, bo po raz kolejny uświadomiłem sobie, na ile osób mogę liczyć.

Okej, wystarczy tej wzruszającej gadki. Trochę konkretów! Małpa ma taki kawałek „Parabole”, który bardzo dobrze oddaje to co się w ciągu tego miesiąca działo. Wzloty i upadki. Pierwsze zwątpienie po ogłoszeniu listy startujących, później wyjście na prostą i ustalenie szkoleń z chłopakami z Krakowa. Później problemy ze smakiem kawy, naprawienie smaku, ale pojawienie się defektu, kolejne próby z kawą, kolejne niepowodzenia, wreszcie tydzień przed startem ważna decyzja.

Na imprezie po zawodach usłyszałem od jednego koleżki, że tydzień przed jakimś wydarzeniem, spotkaniem, prezentacją nie powinno się zmieniać niczego, niezależnie jak źle by nie było. Nie zmieniasz nic, bo tylko będzie gorzej. Trzymasz się obranej drogi i udajesz, że wszystko jest ok, że tak miało być.

 My zadaliśmy temu kłam i zmieniliśmy wszystko. Kawa, cały występ, cała prezentacja - to wszystko zostało wymyślone właściwie w ciągu trzech dni. Dosłownie. Piątek - zmiana kawy, ustalenie profilu espresso i cappuccino, pomysł na drinka. W weekend - przerwa i praca, we wtorek znów Kraków, dalsze próby kawy, dopracowanie drinków i pierwsze prezentacje.

Katastrofa. Od tygodni przygotowywałem występ, który dopracowywałem, miałem anegdotki, opowiastki. Wszystko to ginęło w głowie, gdy próbowałem połączyć to w prawdziwej prezentacji z robieniem wszystkiego. Usiedliśmy z Kubą, pogadaliśmy, powiedział mi, że mam być naturalny, że przecież wiem co robię i wiem co mam mówić, więc nie ma sensu się uczyć na pamięć. Ustaliliśmy rzeczy, które miałem zapamiętać, bo są ważne, bo są opisem kawy. Reszta to moje flow.

Oficjalne Mistrzostwa Polski, tu już nie ma miejsca na żarty
Środa – niebo a ziemia. Wychodziłem na luzie, może trochę się jąkałem, trochę się gubiłem, ale widać było, że wiem co robię i wiem co mówię. Pojawiło się światełko w tunelu. Do zawodów zostały dwa dni, my wciąż nie mieliśmy pewności jak zachowa się kawa, wciąż było kilka drobnych rzeczy do dogrania. Kilka z nich ostatecznie poszło nie tak, shit happens. Ale wystąpiłem! Wystąpiłem i było nieźle. Wizualnie sam występ się podobał (nawet mi). 



Jakie wnioski? Jakie przemyślenia? Było dobrze, a za rok będzie lepiej! A tymczasem do pracy! Kawa sama się nie zrobi!

A korzystając z fejmu chciałbym podziękować kilku osobom. Po pierwsze chłopakom z Barista On Time bo odwalili kawał świetnej roboty! Nie tylko przygotowywali mnie do startu, ale byli dla mnie dużym wsparciem. Ponadto w krytycznej chwili ogarnęli temat kawy.
 Dalej chciałbym podziękować mojej Botanicznej rodzinie, która we mnie uwierzyła i zgodziła się, abym reprezentował ją na zawodach. W szczególności muszę podziękować Michałowi, który mocno zaangażował się w moje treningi (na czym ucierpiał nieco jego układ trawienny) - naprawdę masz za to szacunek na dzielni!
Kto jeszcze? Oczywiście Justyna i Ania, które zapewniły mi dach nad głową podczas moich wizyt w Krakowie i wsparcie psychologiczne.
Nie mógłbym zapomnieć o rodzinie. Matka Teresa, Ktarzyana z Jurkiem, moi bracia z innych matek - dzięki za wsparcie i wiarę we mnie! I wszystkim innym, którzy w jakiś sposób motywowali mnie do walki!

Ps. Mateusz - w tym roku nie wyszło nam z kawą, ale doświadczenie zebraliśmy duże!
Ps.2 Jak ktoś nie widział mojego występu a jest ciekaw jak to wyglądało to tu można zobaczyć powtórkę, mój występ zaczyna się po godzinie nagrania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Wróżenie z fusów , Blogger